Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą: jak powstał wasz zespół i kto go tworzy?
- Na początku były kanapki z ogórkiem i z rzodkiewką i dużo soli robione ręcznie przez ręce w kuchni. Potem była rewolucja francuska i wojna secesyjna. Wygraliśmy zarówno jedno jak i drugie i tak powstał zespół. Tworzą go Benny Hill, Łysy Anioł , Wrigleys Spearmint, John Travolta i Tsubasa Ozora plus minus.
Skąd nazwa zespołu?
- Od Babci na komunię.
Debiutowaliście w Krakowie na Przeglądzie Piosenki Studenckiej w 2004 roku. Pierwsza płyta “The Breakthru” pojawiła się w 2007 r. Jak wspominacie początki waszej muzycznej działalności?
- Było Fajnie. Mamy parę zdjęć. (śmiech).
Jaką muzykę gracie?
- Odsyłamy na www.myspace.com/afromentalz
Ok, skąd zatem czerpiecie inspiracje? Pytam, ponieważ wyczytałam gdzieś ostatnio opinię, że wasza płyta wykracza daleko poza granice standardu, jeśli chodzi o polski, rodzimy hip-hop – taki, jaki znamy – brudny, uliczny i z mięsem. Dziennikarze zastanawiali się, czy wasza pierwsza płyta nie była trochę zbyt amerykańska dla polskiego słuchacza?
- Naszym celem jest granie właśnie takiej muzyki. Myślę, że określenie “światowa” zamiast “amerykańska” jest tutaj bardziej uniwersalne… Stawiamy na jakość i próbujemy robić małą rewolucję. Pokazać polskiemu odbiorcy, że u nas też można komponować dla całego świata. Nieważne gdzie się urodzisz, dźwięki docierają wszędzie.
Jak przyjęliście wiadomość o śmierci Michaela Jacksona? Podobno jego twórczość wywarła na was duży wpływ?
- Był to dla nas ogromny szok. Ale muzyka i przesłanie Michaela są absolutnie ponadczasowe i pozostaną na zawsze przy tych, którzy potrafią słuchać.
Na waszych dwóch płytach (“The Breakthru”, “Playing With Pop”) śpiewacie dużo o uczuciach. Drzemią w was romantyczne dusze?
- Oczywiście. Każdy mężczyzna ma dwie strony, tą twardą i tą sentymentalną… Poza tym uwielbiamy kobiety i tak już zostanie.
Podczas zeszłorocznego Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu Afromental otrzymał nagrodę Superjedynki w kategorii Zespół Roku. To ogromny sukces, bo konkurencja była naprawdę duża. Patrząc z perspektywy tych trzech lat waszej działalności: ciężko było się wybić, zaistnieć w naszym rodzimym show-biznesie, dostać nagrodę?
- To nie jest kwestia tego, czy ciężko, czy nie… Trzeba robić swoje na 200% każdego dnia i mieć trochę szczęścia. Konsekwencja w dążeniu do celu jest tu chyba najistotniejsza.
Kto przychodzi na wasze koncerty?
- Bardzo różna publiczność. Od najmłodszych bo jesteśmy w TV, po sprecyzowanych słuchaczy, którzy wiedzą czego lubią słuchać. Fajnie, bo mamy coraz więcej stałych fanów. Gdy gra się w mieście, gdzie już się wcześniej grało, widać często te same twarze.
Na jednej ze stron internetowych wyczytałam, że jesteście wielbicielami portali i gazet plotkarskich: ” Nie ma nic lepszego na długie trasy niż wspólne czytanie głupot i debilizmów, które piszą takie redakcje”. A zatem można wnioskować, że macie duży dystans do siebie i mówiąc brzydko – olewacie to, co piszą o was tego typu portale?
- Akurat o nas dużo nie piszą, ale tak czy owak mamy ogromny dystans do siebie i do świata.
Pamiętacie największą bzdurę, którą napisały o was brukowce?
- Jeśli chodzi o Wozz-a to był kiedyś artykuł, że zdradza swoją dziewczynę z inną ( z konkretami). Tyle, że w rzeczywistości Wozz nigdy na oczy nie widział tej “swojej dziewczyny” , nigdy się z nią nie poznał, a tym bardziej nie zdradził (śmiech).
Jak radzicie sobie z niepowodzeniami?
- Chyba tak jak trzeba. Wstajemy, ocieramy łzy, krew bądź pot i konsekwentnie idziemy dalej.
W jednym z wywiadów powiedzieliście, że “sława to ciężka zabawa. Z jednej strony tego pragniesz, z drugiej czasem chcesz być anonimowy i masz dosyć”. Dlaczego sława po pewnym czasie męczy?
- Nie da się tego wyłączyć, nie da się na chwilę wrócić do tego, co było, a chciałoby się. Nie wolno nam narzekać, bo dzieje się to, na co pracowaliśmy i czego chcieliśmy, ale i tak są tego małe minusy. Ciężko wyjść zwyczajnie do knajpy nie czując na sobie wzroku paru osób. Czasem jest się po prostu zmęczonym albo “nie w sosie”, a ludzie tego nie kumają. Jak nie zrobisz sobie zdjęcia albo nie spełnisz jakiejś zachcianki to jesteś “gwiazdor”.